wtorek, 11 czerwca 2013

Rajd Bieszczady 2013

 Ja  już całą parą szykuję się do XX Rajdu Pracowników ....., który w tym roku organizują koledzy z Okręgu Rzeszowskiego. A to znaczy, że w czwartek (13 czerwca) jedziemy w Bieszczady.
Jak co roku zjadą się w to  jedno miejsce  koledzy i koleżanki z naszej firmy z całej Polski, będzi to około 300 osób. Z naszego (zielonogórskiego) okręgu jedziemy w sile 13 osób.
Oprócz spotkania , a spotykamy się w Solinie,  mamy zaplanowane również łażenie po górach i zapoznawanie się z tym uroczym zakątkiem  naszego kraju.
A oto jakie atrakcje czekaja  przede mną w piątek i sobotę
TRASA: SZLAQ DEBIUTANTA  Oszołomieni huczną zabawą i gwarem letniej nocy, łakniemy ciszy i spokoju. Na tej trasie tego nie znajdziecie. Wybieramy się na Połoninę Wetlińska i kolejkę, a to najbardziej popularne i najczęściej odwiedzane miejsca w Bieszczadach.
Wyjazd 9.00, powrót 18.00
Każdy kto przyjedzie w Bieszczady, poczuwa się do obowiązku wejścia na  Połoninę Wetlińską – obowiązkowa dla debiutanta, przyjemna dla weteranów. Pomijając wstawanie, to przyjemność sprawia nam już wsiadanie do autokaru.  Przez całą podróż w Wysokie Bieszczady będzie nam towarzyszyć woda. Najpierw będą to hektolitry spokojnej Soliny, później długo nam wierna rzeka Solinka, w końcu Wetlinka.
Autokarem zdobywamy Przełęcz Wyżną. Stąd najbliżej i najwygodniej na Połoninę Wetlińską do górskiego schroniska Chatka Puchatka. Dziką łąką porośniętą jałowcami zbliżamy się do granicy lasu. Idziemy szeroką drogą wydeptaną przez turystów i konie, wypłukaną przez wodę. Szlak niekiedy szeroko zapada się, tworząc głębokie jary. Kiedy wydostajemy się z lasu na otwartą przestrzeń przed nami i pod nami wymarzone połoniny, z każdym pokonanym metrem widok pięknieje. Dochodzimy do nabardziej znanego bieszczadzkiego schroniska Chatka Puchatka możemy odpocząć. Odciążyć plecy i portfele. Przed nami wszystko, co najpiekniejsze – Bieszczady mamy u stóp.  Jesteśmy królami życia, realizujemy nasze marzenia o wietrze we włosach. Przed nami ośmiokilometrowa połonina, którą wędrujemy na Przełecz Orłowicza. Po drodze mijamy najwyszy szczyt połoniny ze skalistym zboczem i romantyczną historią - to Hnatowe Berdo. Po dwóch godzinach docieramy do Przełeczy Orłowicza. Z duszą na ramieniu
i z tymi z tyłu zbiegamy wśród borowin do lasu, którym schodzimy do samej Wetliny. Możemy chwilę odpocząć, idziemy na obiad nad brzegiem Wetlinki. Po sytym posiłku udajemy się autokarem na stację kolejki do Przysłupia, skąd wyruszamy pociągiem do ostatniej stacji w Dołżycy.

TRASA: TRAPERSKA WYPRAWA
Wyjazd 8.00, powrót 18.00Zabawimy się w bieszczadzkich „traperów” zasiedlających przed laty tę dziką krainę. Wyruszymy autokarem krajoznawczą trasą w Wysokie Bieszczady. Po trasie droga wije się bieszczadzkimi agrafkami, mijając Solinę i Polańczyk. Pierwszy raz opuszczamy autokar przy kapliczce szczęśliwych powrotów, my już tędy nie wracamy, więc po chwili skupienia i obejrzeniu rezerwatu „przełomy Solinki”, znów na chwilę wsiadamy do autokaru i jedziemy dalej do Polanek, stąd starą drogą wedle potoka idziemy pieszo do miejsca kultu maryjnego na całej Bojkowszczyźnie. Po krótkim marszu jesteśmy na terenie wsi Łopienka. Obecnie wieś istnieje tylko na kartach dziejopisów, a las znów odzyskuje swój teren. Pośród dzikiej doliny odbudowano jednak cerkiew, która stanowiła przed laty miejsce kultu maryjnego, w jej tajemniczych wnętrzach znajduje się ikona Matki Boskiej Pięknej Miłości. Wzruszeni przeżyciami duchowymi i historią zmierzamy dalej szlakiem, który wspina się na przełęcz Hyrczą. Wędrujemy starą drogą między Łopienką a Tyskową, osiągając najwyższy punkt zatrzymujemy się na chwilę, żeby się obejrzeć - w tle widać masyw Połonin. Schodzimy w dolinę Tyskowej, po trasie znów zatrzymując się przy starej kapliczce. Bieszczadzkie klimaty znów wracają, gdy docieramy do smolarzy – robotników leśnych wypalających drewno. Umówieni na „audiencji” sami możemy przekonać się, jakie życie jest w „bieszczadzie”. Wspólnie z nimi nad szumiącym potokiem posilamy się goracą strawą, która przyjechała nie wiadomo skąd. Dalej już nie damy rady iść, zza zakrętu wyjeżdżają jednak zaprzęgnięte w konie traperskie wozy, w pierwszej chwili nie wiemy, czy po nas, czy po węgiel drzewny zgromadzony w hałdach. Nie wiadomo skąd ktoś wyciąga koszyk z miodówką i gitarę, dalej podróżujemy ze śpiewem na ustach i rozgrzewającą ciało i umysł miodówką. Snujemy opowieści o Bieszczadach z woźnicą i jego koniem…